Wbrew moim skłonnościom do pajacowania, temat jest poważny a u nas to już nawet bardzo poważny. Żarty się kurna skończyły, bo dziewczyna krzywa jest jak jasny gwint więc po ogarnięciu padaki, budowów i wbrew zapewnieniom naszego lekarza reh (że nie warto robić cokolwiek, bo i tak krzywa będzie) zaczęliśmy niedawno akcję plecy.
"Dorosłość" i "beztroska" to w sumie nie są za bardzo synonimy ale natura człowieka już tak jest skonstruowana, że wiedzie go czasem na tak bardzo ekscytujące obszary potrzeb stricte swoich własnych. Nie dzieci, nie czyiś tylko swoich. A ma się tych potrzeb trochę, od prozaicznych typu siku, po pośrednie (potrzeba odpoczynku, czekolady, coś) po jakieś totalnie odjechane i absurdalne typu samorealizacja, marzenia, nie wiem co tam jeszcze. Każdy człowiek je ma i każdy musi czasem wykombinować ja tu zrobić tak, żeby wszyscy byli zadowoleni ale żeby ugrać też przy okazji coś dla siebie.