czwartek, 6 listopada 2014

Pełnia

I jest chwila spokoju, człowiek zaczyna żyć a dziecko siedzieć i śmiać się, padaka śpi a tu nagle - zjazd. Od dwóch dni dramat, napad za napadem, bezdech za bezdechem, niedotlenienie na porządku dziennym, ambu (vel oddychacz) pracuje na full, koncentrator tlenu to samo... I co się stało, że było dobrze i znów taka dupa?Odpowiedź pojawiła się po zmroku - noc a wszędzie jasno... Pełnia. Strzeżcie się.
To nie jest tak, że googlam "kiedy będzie pełnia" a potem wiszę na B. obserwując czy krzywo nie pierdzi albo czy na jej ciele nie pojawiają się jakieś tajemnicze znaki. Żyję sobie normalnie ("normalnie") i dopiero gdy cały mozolnie układany spokój zaczyna się rypać, a nie znajduję innej przyczyny (czyli np. infekcji, jakiś wrażeń itd) zaczynam kminić czy aby ten wielki biały okrągły łeb w nocy na niebie coś nie namieszał. To nie może być cholerny przypadek! Bo sytuacja powtarza się już któryś raz. 
Gdy B. była mniejsza to księżyc w pełni mógł jej zrobić tyle co nic, najwyżej się czuła tak jak jej matka przy zmianie pogody, czyli lekko nie teges. Ale im bardziej choroba postępuje, tym większy wpływ mają na nią wszelkie anomalie przyrodniczo-pogodowe, w tym księżyc. Jak padaka wymknie się nam znów spod kontroli to z dużą pewnością można stwierdzić, że jesteśmy w okolicach pełni. Jak B. łazi po ścianach z niepokoju - to samo. Jak nie śpi też.
Nic to, nie poradzisz. Biały na niebie w tym okrągłym stanie będzie raz na jakiś czas wisiał i już. Trzeba przetrwać... 

                                                                                             A.

Grafika pochodzi ze strony: www.wprost.pl

2 komentarze:

  1. Kochana, to samo, to samo. My nawet wyjazdy na turnus czy wakacje ustalamy z kalendarzem faz księżyca w ręce. Naprawdę, to nie żart. Bo u nas "pełniana" jazda jest w trakcie i jeszcze kilka dni po...

    OdpowiedzUsuń
  2. U nas to samo..to samo.mplus jeszcze halny...Kiedys myslalam ze to takie pierdu pierdu...ale To Prawda je

    OdpowiedzUsuń