niedziela, 29 listopada 2015

W życiu piękne są tylko...

Jadę sobie ostatnio samochodem i nagle znienacka vox.fm zapuszcza kawałek Cher „Walking in Memphis”. To jedna z tych piosenek, która nie dość, że mnie maksymalnie śmieszy (nie ma sił jak słyszę „ajm łokin in mjemfos”) to jeszcze wywołuje u mnie poczucie czystego szczęścia. Wtedy dosyć zaskakująco bo prułam do biedry po pieluchy dla moich kaszlaków, zostawionych z płaczem i gilami w domu, zmęczona i w dodatku w dresach. 

czwartek, 26 listopada 2015

Z pamiętnika leko-matki

Wydawało mi się, że po ponad 16 miesiącach w składzie 2+1 już wiem czym to pachnie. Ale nie, nie. Nie widziałam. Pierwszy spacer z dwoma, karmienie na dwie ręce i dwie paszcze, to czy tamto to tak naprawdę słodka ułuda podwójnego macierzyństwa, a najprawdziwsza prawda o tym jak jest wyłazi gdy chorują. Obie. Naraz. Tak...
Nasz chwilowy reset w domu szybko przeistoczył się w całkiem poważną sprawę pt. zapalenie oskrzeli u B. i to samo u Mniejszej, tyle, że chwilę później. 

sobota, 21 listopada 2015

7 lat!

Wstyd się przyznać, ale tego wpisu powstało osiem
wersji roboczych, każda albo beznadziejna albo nawet niewystarczająco dobra by być Twoimi urodzinowymi życzeniami, Córeczko. Po prostu nie umiem ubrać ich w słowa by były tak wyjątkowe jak Ty... Napiszę więc najkrócej jak się da.

środa, 18 listopada 2015

Cela we własnym M

Wydaje się, że nie ma tragedii - dziewczyny są chore (konkretnie - B. rozłożona na łopaty (update: ostre zapalenie oskrzeli i zastrzyki)  a Mniejsza jeszcze się jednoznacznie nie zdecydowała) i kiblujemy przez parę dni w domu. Niby nic takiego, bywa... Ale. Jestem chora jak mam zostać zamknięta w niewoli. I to z dwoma pannami kaszlącymi tak, że cud że nie zbieram ich płuc z podłogi. Załamka. 

niedziela, 15 listopada 2015

Nie bój się...

Wszystko rozumiem. Rozumiem "ale", jak to ja. Stan B. jest jaki jest, pewnych rzeczy nie przeskoczymy, a w związku z tym coraz częściej słyszę "Boję się". I to w bardzo różnych kontekstach, prywatnych i zawodowych, od osób bliższych i dalszych. Wiem, że nie boją się Jej, tylko o Nią oraz tej odpowiedzialności, tego, żeby nagle coś Jej się nie stało, wiem... Przy czym ja, jako Jej matka czuję też to wszystko z drugiej strony...
Weź Ją na kolana, tak jak kiedyś, albo tak jak byś zrobił/zrobiła to z innym dzieckiem. Nic Jej nie będzie, jedyne co Jej grozi to atak śmiechu. Nie jest wcale tak krucha na jaką wygląda.

wtorek, 10 listopada 2015

A w brzuchu - halny

Wbrew pozorom w takim recie wszystko jest ze sobą powiązane i to całkiem logicznie. Często jedne objawy wywołują kolejne, a te jeszcze coś innego; tak też się sprawa ma z całymi tonami powietrza, które B. wtłacza sobie regularnie do brzucha. Bo przecież nie gryzie i ma duże problemy z przyjmowaniem pokarmu, łyka powietrze, wstrzymuje oddech, hiperwentyluje się i pompuje tym samym swój brzuch jak balon. A skoro te gazy szlachetne tam są to chciał nie chciał i prędzej czy później - muszą wyleźć. Tędy czy owędy.

piątek, 6 listopada 2015

Stojak na Blankę

Człowiek jak nie musi wiedzieć to nie wie i generuje sobie w głowie jakieś niestworzone historie a propos niektórych rzeczy. Takich, "dzięki" którym d... cierpnie i które wrzuca od razu do szufladki z podpisem "brrr". Miałam tam różne, "pionizator" też, zaraz obok "paralizatora", w podkategorii "średniowieczne narzędzia tortur". 
I nie pomyślałabym nigdy, że jakiś czas później kilka kawałków drewna z pasami do wiązania dziecka ogłoszę sprzętem roku. 

środa, 4 listopada 2015

Padaczkowe szczęście jak bańka mydlana

Stabilizacja w naszej epi póki co jest bardzo pozorna. Trwa dzień, dwa, trzy, kiedyś tydzień, jeden pstryk i wszystko leci jak domino. Napad generuje następny, osłabienie zwiększa tylko szansę kolejnych padaczkowych sensacji. A czym jest dzień bez napadu to ja wiem dopiero teraz...
Kiedyś mieliśmy takich na pęczki, ale było źle, bo wielki zły rett, bo nie mówi, bo nie chwyta i w ogóle - bu bu bu.