Nie tak to było? Patrzysz w te pierwszy raz otwarte na Ciebie i na świat ślepia i obiecujesz. Wiesz, że w tym WSZYSTKO jest wszystko. Chodzenie razem każdej jesieni na kasztany, nauka kolorów i wspólne wypady do maka. Ono jest Twoją wiarą, nadzieją i miłością życia, więc należy mu się od Ciebie jako rodzica WSZYSTKO. Trochę zgodnie z zasadą "nikt nie da Ci tyle ile obiecam Ci ja". Obiecywałam tak samo, i to dwa razy, i ani w milimetrze nie miałam wątpliwości, że gwiazdka z nieba to będzie pikuś, bo obie moje córeczki są tego jak najbardziej warte. Jednak te 9 lat temu nie byłam kompletnie gotowa, że w tym pojęciu "WSZYSTKO" może kryć się parę naprawdę ambitnych wyzwań które przy gwiazdce z nieba wydają się jakimś kilimandżaro...
Do końca wakacji dobrnęłam z lekką niepoczytalnością i gigantycznym zmęczeniem. Te ponad dwa miesiące dały my tak w kość bo były pierwsze i ostatnie w swoim rodzaju. Pierwsze, bo Blanka jest już uczennicą, więc Jej zajęcia rewalidacyjne funkcjonują jak szkoła (z przerwą od dwudziestego któregoś czerwca do 1 września a nie tak jak przedszkole, które miało tylko miesiąc na odremontowanie zdemolowanych sal i wracało normalnie do pracy). A ostatnie, bo moje młodsze dziecko zakończyło 3-letni ustawowy okres przyklejenia do matki i wyruszyło z workiem na kapcie i bólem na twarzy do piekola. I wiem, że od teraz wszystko się zmieni; od organizacji i logistyki ich przywożenia, odwożenia, przez czas wolny ich, mój, nasz, po fakt, że w przyszła chwila by odkryć z niemałym zdziwieniem, że jestem jednym wielkim emocjonalnym chaosem...