Mniejsza na feriach, chłop w pracy, a nasz stały skład na froncie - ja, B., ząbkujące szczenię i panna kotka. Te dwa ostatnie zapewniają mi masę rozrywki, nie powiem. Ale dziś o B. i o takim jednym obrazie, który od lat mam w głowie i który w połączeniu z tym co pokazuje tzw. "codzień" jest kompletną bzdurą. Nie mówię, że dla wszystkich, ale dla nas tak. Lata temu, jak B. była małym puszystym pączusiem, który już zaczął zdradzać układy z rettem a ja byłam w depresji głębokiej jak świat leciała w tvn-ie taka reklama, zapewne jakiejś fundacji albo społeczna akcja, coś w ten deseń. Krzywy dzieciak idzie, mama go prowadzi za rękę i mówi "hop, nóżka do góry" i ten młody stawia tą nogę w ortezie na stopień, powoli przenoszą ciężar ich ciał wyżej i wchodzą, mama (czy inny "wspieracz") go podtrzymuje i po chwili razem, wspólnym sukcesem znajdują się na samej górze. Puenta jak zwykle - dajcie kasę, będziem za nią ćwiczyć i wespół-zespół pokonamy wszystkie schody. Tak też mi się wydawało, że będzie.
wtorek, 23 stycznia 2024
sobota, 13 stycznia 2024
Pies wie...
Może to nie będzie tylko opowieść o jamniku, po którym zrobiła się pusta i paląca jak ogień dziura... A może będzie, zobaczymy, na ile uda mi się rozciąganie psiej prawdy na prawdy ogólnoludzkie. Mela umarła i znów okazało się, że to co mówię w emocjach nie ma zastosowania, gdy te emocje mijają, zmieniają się okoliczności i realia. Wszystkim mówiłam "żadnego więcej psa w tym domu!" ale mówiłam tak jak jeszcze była, zwłaszcza jak była młoda i psuła mi nerw za nerwem swoim jamnikowatym uporem i melowatą bezkompromisowością. Ale potem jak jej już nie było, wyszło jak zwykle. Make some noise for Oli.
wtorek, 2 stycznia 2024
Ja, ja, ja kokodżambo
Niech wstępem pierwszych w tym roku rozkmin będzie mój dzisiejszy obrazek z Biedronki. Stoję w kolejce, bo niestety muszę wziąć fakturę na kilka rzeczy dla B. (inaczej bym śmignęła przez samoobsługę, ale zakupy były dość duże i wszystkie w związku z córką starszą). Upewniwszy się, że na podstawie paragonu z kasy samoobsługowej nie mogę dostać faktury imiennej, stanęłam w długim na pół Biedry ogonku i czekałam jak pokorne cielę. A że ludzi przede mną było naprawdę sporo to było co z nudów poobserwować. Z dala już zauważyłam, że pani na kasie jest dziś ewidentnie aktorką pierwszego planu swojego własnego show pt. "patrzcie jaka jestem zła, że tu jestem i jaki mam ZŁY dzień!" Była naprawdę przekonująca i nie przebierała w środkach gry aktorskiej; głośno kaszląc odkreślała, że powinna być na L-4!, stękając rozmasowywała bolący kręgosłup i wywracając oczami przy każdym krzywym kodzie kreskowym utwierdzała każdego kolejnego kupującego, że jest winny jej stanu i ch.owego dnia.
Subskrybuj:
Posty (Atom)