
Coroczne wakacje nad morzem zawsze prowokują mnie do podsumowań. Co się zmieniło, co przyszło, co poszło... Patrząc w te dzikie i niezmienne fale, chcąc niechcąc - podumowuję, porównuję, wspominam... I wtedy pojawiają się te okrutne "A pamiętasz jak...?". Na tej samej plaży, z tym samym szumiącym i spienionym morzem jako świadkiem, Mała chodziła tak sprytnie po grząskim piasku, grzebała i nakładała piach do wiaderka... Potem był regres, morze widziało małą zagubioną dziewczynkę, która nawet nie potrafi spojrzeć w jego stronę, mimo, że rok wcześniej robiła to tak naturalnie...
Pamiętam... jak uciekała śmiesznym kaczkowatym krokiem przed falami... Jak trzymała na plaży bułkę i ciamkała ją ze smakiem. Jak pokazywałam jej mewy. Pamiętam to. Morze też chyba pamięta...
Dziś, mimo, że jest tak inaczej a tamte wspomnienia wydają mi się całkowicie nierealne, pamięć jest wciąż tak okrutna, że z dokładnie zanotowanych szczegółów wyświetla mi przed oczami obrazy z kiedyś... Piasek - "napełniane łapkami wiaderko". Fale - "malutkie mokre podskakujące stópki i radosny pisk". I wiele wiele innych. Które pamiętam... ciągle tak mocno i żywo. I tak cholernie boleśnie...
Agata
Mistrzynio Świata...
OdpowiedzUsuńhttps://www.youtube.com/watch?v=7Ov72Dfl4KI
Piotrek O.
Piotruś, dzięki! Ale ja tylko mała wsza nie do końca pogodzona z wyrokami bosko-losowymi :) Wpadaj na piwo do świdnicy, opijemy retta :)
OdpowiedzUsuń