Mam w głowie taką wizję: cyrk i "okazy" - karły, ktoś bez nogi, ktoś jednym okiem albo dwoma głowami i mała słodka dziewczynka klepiąca sobie gdzieś w kącie. Albo w klatce. A ludzie przechodzą i paaatrzą... Jest sensacja? Jest. Na pewno mocno to przerysowane, ale kiedyś nawet śniła mi się B. jako obiekt do pokazywania, właśnie w cyrku.
Moja Mama jest w naszym małym mieście osobą poniekąd publiczną, pracuje od lat z młodzieżą, czynnie udziela się w środowisku. Jak bujamy się razem miastem to zawsze przynajmniej kilka osób się wita, zatrzymuje, zagaduje. Wszystko cud-miód. Ale przecież zazwyczaj mamy ze sobą B.