
Zauważyłam, że całe zadanie ciągnięcia przez życie mojej B. sprowadza się do dźwigania a to z kolei do moich gnatów. Się nosi, targa, podnosi, podrzuca, ciągnie i wlecze.
Nie ma się siły, rodzi się frustracja, bezsilność, dół i dramat. Ma się siłę - góry i dzieci się przenosi. I tak się kręci, kombinujesz jak tu przenieść, podnieść, utrzymać i przywlec. A dziś się nie da. W rękach mi mrowi i sztywnieje od kilku ładnych lat, teraz zaczęło w nogach. Coś na kościotrupa uciska (podejrzewam, że to rett we własnej zafajdanej osobie) i jest naprawdę niewesoło. A to w sumie początek zabawy w "kto da (rettu) więcej"... Ona dopiero ma 7 lat i niecałe 20 kg wagi. Co będzie potem?
Dzisiejsze realia są zatem takie, że B. siedzi od trzynastej na swoich zacnych czterech literach i czeka aż ojciec wróci wieczorem z pracy, Mniejsze ma ciche przyzwolenie na realizację wszystkich swoich pomysłów, byleby tylko nie spadła i nie trzeba było podnosić. A ja, mając wizję mnie na wózku obok wózka Blanki za lat 15 modlę się do Matki Boskiej Korzonkowej o poprawę i obiecuję nie szarżować jak tylko choć trochę mi przejdzie. Padłam chyba ofiarą niezachwianej wiary w siebie samą - "nie mam czasu, nie boli aż tak bardzo, dam radę"... I teraz mam.
A.
Grafika pochodzi ze strony: www.quickmeme.com
:( nie wiem, co mogłoby pomóc? Przecież ona będzie starsza, większa i cięższa) chociaż Ty pozostaniesz ciągle młoda;)) i mam głębokie wątpliwości, że jakieś ćwiczenia, rehabilitacja (Twoja) pomogą...
OdpowiedzUsuńCos musi pomoc, to nie rett ze nie pomoze nic, c'nie?? :) cwiczenia zawsze pomoga, wedlug mnie bardziej niz tabsy ktorych i tak nie za wiele moge poki co wziac. Boje sie jak to bedzie pozniej... kazda matka niechodzacego dziecka sie boi bo jestesmy tylko kobietami. Albo w sumie az :) jutro bede jak nowa, albo chociaz prawie jak nowa :)
UsuńChyba dopadło cię po raz pierwszy, co? No to pocieszam, że u mnie takie akcje pojawiają się cyklicznie. Wszystko jest ok, nagle łup, zostaję w aktualnie osiągniętej pozycji, przez kilka dni nie umiem wykonać bez bólu tak prozaicznych czynności jak założenie skarpetek, podniesienie czegokolwiek powyżej wagi kubka z herbatą,umycie zębów itp, bo w plecach boli, a nie daj Bóg kichnięcie - można się zsikać z bólu. Ale po tych kilku dniach mija, znów zarzucam na garb swoje 25 kilo szczęścia i jakoś leci :) Oczywiście u ciebie może być zupełnie inny problem, ale nie martw się zbytnio, z tego co wiem jest nas takich do reperacji więcej i siłą rzeczy po "małej" niedyspozycji wracamy do boju i daleeeej!!!
OdpowiedzUsuńNo pierwszy taki, ze musialam dzis powiedziec "dzis nie dam rady". Teraz wieczorem juz lepiej, chwilowe bycie w niemocy czyni cuda, nie szarpalam Jej, pocwiczylam, odsapnelam i jest lepiej :) a jutro lecimy dalej, tak jak piszesz :*
UsuńPrzecież prosilam, blagalam, zaklinalam- "Agato, Limbo nie jest dla ciebie!". Musiałaś się popisać, co?? ;D Jeśli puściło bez zastrzykow, tabletek i końskich bądź innych odzwierzecych mazi, to tylko plus. Ja w takich wypadkach muszę przywalić sterydy. Trzymajmy pion, mamusie! Tego nam życzę!
OdpowiedzUsuń