piątek, 18 września 2015

Kręgosłupowa proza życia

Wszystko okazuje się o kant dupy w momencie, gdy maminy kościotrup mówi "dość". Mój właśnie powiedział i zawalił się nagle cały nasz świat, bo padła całkiem realna groza pt. "matka nie może dźwigać, co to będzie, co to będzie"... 
Zauważyłam, że całe zadanie ciągnięcia przez życie mojej B. sprowadza się do dźwigania a to z kolei do moich gnatów. Się nosi, targa, podnosi, podrzuca, ciągnie i wlecze.
 Nie ma się siły, rodzi się frustracja, bezsilność, dół i dramat. Ma się siłę - góry i dzieci się przenosi. I tak się kręci, kombinujesz jak tu przenieść, podnieść, utrzymać i przywlec. A dziś się nie da. W rękach mi mrowi i sztywnieje od kilku ładnych lat, teraz zaczęło w nogach. Coś na kościotrupa uciska (podejrzewam, że to rett we własnej zafajdanej osobie) i jest naprawdę niewesoło. A to w sumie początek zabawy w "kto da (rettu) więcej"... Ona dopiero ma 7 lat i niecałe 20 kg wagi. Co będzie potem?
Dzisiejsze realia są zatem takie, że B. siedzi od trzynastej na swoich zacnych czterech literach i czeka aż ojciec wróci wieczorem z pracy, Mniejsze ma ciche przyzwolenie na realizację wszystkich swoich pomysłów, byleby tylko nie spadła i nie trzeba było podnosić. A ja, mając wizję mnie na wózku obok wózka Blanki za lat 15 modlę się do Matki Boskiej Korzonkowej o poprawę i obiecuję nie szarżować jak tylko choć trochę mi przejdzie. Padłam chyba ofiarą niezachwianej wiary w siebie samą - "nie mam czasu, nie boli aż tak bardzo, dam radę"... I teraz mam.

                                                                                                A.

Grafika pochodzi ze strony: www.quickmeme.com

5 komentarzy:

  1. :( nie wiem, co mogłoby pomóc? Przecież ona będzie starsza, większa i cięższa) chociaż Ty pozostaniesz ciągle młoda;)) i mam głębokie wątpliwości, że jakieś ćwiczenia, rehabilitacja (Twoja) pomogą...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cos musi pomoc, to nie rett ze nie pomoze nic, c'nie?? :) cwiczenia zawsze pomoga, wedlug mnie bardziej niz tabsy ktorych i tak nie za wiele moge poki co wziac. Boje sie jak to bedzie pozniej... kazda matka niechodzacego dziecka sie boi bo jestesmy tylko kobietami. Albo w sumie az :) jutro bede jak nowa, albo chociaz prawie jak nowa :)

      Usuń
  2. Chyba dopadło cię po raz pierwszy, co? No to pocieszam, że u mnie takie akcje pojawiają się cyklicznie. Wszystko jest ok, nagle łup, zostaję w aktualnie osiągniętej pozycji, przez kilka dni nie umiem wykonać bez bólu tak prozaicznych czynności jak założenie skarpetek, podniesienie czegokolwiek powyżej wagi kubka z herbatą,umycie zębów itp, bo w plecach boli, a nie daj Bóg kichnięcie - można się zsikać z bólu. Ale po tych kilku dniach mija, znów zarzucam na garb swoje 25 kilo szczęścia i jakoś leci :) Oczywiście u ciebie może być zupełnie inny problem, ale nie martw się zbytnio, z tego co wiem jest nas takich do reperacji więcej i siłą rzeczy po "małej" niedyspozycji wracamy do boju i daleeeej!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pierwszy taki, ze musialam dzis powiedziec "dzis nie dam rady". Teraz wieczorem juz lepiej, chwilowe bycie w niemocy czyni cuda, nie szarpalam Jej, pocwiczylam, odsapnelam i jest lepiej :) a jutro lecimy dalej, tak jak piszesz :*

      Usuń
  3. Przecież prosilam, blagalam, zaklinalam- "Agato, Limbo nie jest dla ciebie!". Musiałaś się popisać, co?? ;D Jeśli puściło bez zastrzykow, tabletek i końskich bądź innych odzwierzecych mazi, to tylko plus. Ja w takich wypadkach muszę przywalić sterydy. Trzymajmy pion, mamusie! Tego nam życzę!

    OdpowiedzUsuń