Małe zasrane dziurki, jedna przy drugiej, trzy miliony pięćset. Nie da się, stanowczo podkreślam - NIE DA SIĘ w żaden sposób tego umyć, wyczyścić, wydrapać, chyba, że zakładamy, iż dziecko npspr je bez brudzenia i wtedy po prostu nie trzeba. Próbowałam wszystkiego, włącznie z całkowitym demontażem, praniem, odkurzaniem itd. I nie raz widziałam już ten wzrok A., który mówi "oszalała..." widząc mnie wydrapującą wykałaczką resztki obiadu z tego cholerstwa. Ciągle wygląda tak, że zawsze syf, kiła i mogiła, coby człek nie zrobił. Na tym minusy tego cuda firmy na "B" się nie kończą, ale po kolejnym doprowadzeniu go do w miarę używalnego (także wizualnie) stanu nie poświęcę temu badziestwu za kupę kasy ani sekundy więcej.
A.
Bo producenci wózków, fotelików i innych akcesoriów dziecięcych raczej dzieci nie mają.... sama doszłam do tego wniosku kilka lat temu :P
OdpowiedzUsuń