
Po pierwsze primo, panienka zrezygnowała ze spożywania nutrisiów w nocy. Chyba gdzieś to wychudzenie i zabiedzenie organizmu minęło i wraz z nim minęła Jej nocna chęć do podjadania. Zwykle więc nadrabia rano jedząc kaszę na nutridrinku o mega mocy jakieś 500 kcal albo i więcej.
Po drugie - B. zaczęła chcieć tuczyć się jakimiś konkretniejszymi smakami. Zawsze dbaliśmy o to, żeby jadła w miarę delikatne dla żołądka potrawy, bo jakby po co dodatkowo obciążać i tak obciążony już organizm. Były zupki, rosołki, klopsiki, piersiątka, ryżotta, kaszotta itp. Pewnego dnia po wypluciu trzeci raz dietetycznego rosołu, zrozpaczona dałam Jej zmiksowaną kapustę zasmażaną z mielonym mięsem (danie popisowe pana domu) z ziemniakami. Ostre, zapychające żyły cholesterolem i chyba niezbyt lekkostrawne ale okazało się strzałem w dziesiątkę. Zaczęłam zauważać, że chce jeść tak jak my a nie jak dzidziuś (czyt. Mniejsza, która chce dokładnie tego samego). I tym oto sposobem - wszyscy jemy to samo, staram się gotować jakoś w połowie drogi, nie po szpitalnemu ale też nie za hardcorowo i wszyscy są zadowoleni.
Po trzecie - w momencie odżywienia Blany dokonałam odkrycia, że na Jej skórze zaczęły wyskakiwać pryszcze a włosy muszą być myte co dwa dni a nie dwa razy w tygodniu jak kiedyś. Teoria jest taka, że to od większej ilości olejów w diecie, bo na inną (jakąś o początkach dojrzewania) jeszcze nie jesteśmy chyba gotowi ;)
Na koniec nasz żarcik w stylu p. Strasburgera:
Pyt: Dałeś, -łaś nutridrinka?
Odp: Nutria nie chce drinka.
Odżywiona nieco nutria pozdrawia.
A.
Grafika pochodzi ze strony: http://themetapicture.com/otter-needs-this/
Chacha!:))))pozdro dla nutrii:)
OdpowiedzUsuńJa się dziecku nie dziwię, Wasze dania pewnie cudownie pachną, biedne dziecko to wącha, a potem dostaje jakieś nijakie pożywienie rodem z polskiej stołówki (po zmianach od 1 września:P).
OdpowiedzUsuń