Wieści z frontu - c.d. naszej walki z epi
Blanka wróciła w zeszłym tygodniu z oddziału (oczywiście podczas hospitalizacji nic, tylko pomniejsze napadusie, żadnych znaczących akcji) a piekło zaczęło się w poniedziałek w domu... Nie będę opisywać; nie dałoby się bez dramatyzowania bo dramat był. Rozbiliśmy się o ścianę procedur, braku empatii i bezmyślności personelu medycznego, co wszystko razem mogło wystawić rachunek na najwyższą kwotę. Na całe szczęście Bóg wysłuchał naszych modłów i B. po siedmiu bardzo ciężkich napadach w ok. osiem godzin wróciła jakoś do siebie. Jakoś, bo dopiero w środę zaczęła nam jeść z łyżki a nie strzykawki i odzyskała kontakt z rzeczywistością. Wczoraj wszystkie nasze doktorki zebrały się by uradzić, co jeszcze można dla Niej zrobić. To nie była łatwa decyzja, skoro ciałko i głowa B. przerobiła już większość dostępnych opcji terapeutycznych.
Zatem mała retrospekcja, jak co było mniej więcej po kolei od początku leczenia Blanki czyli od 2 roku życia (bez dawek bo to by zajęło nam 50 stron A4):
- depakina
- depakina + lamitrin
- nic - wycofanie wszystkiego coby sprawdzić, czy może da się tak żyć, ale szybko się okazało, że nie
- frisium
- frisium + topamax
- topamax + vetira
- vetira + trileptal
- vetira + trileptal + nitrazepam
- vetira + trileptal + nitrazepam + lamitrin
- vetira + neurotop + nitrazepam + lamitrin
I tak oto znaleźliśmy się w punkcie wyjścia z jajecznicą w EEG ("prawie ciągłe zespoły fali ostrej" ) i uznaniem doktorki, że z takim zapisem B. tak dobrze (!) funkcjonuje. W sumie cud, że jeszcze Jej nie zatłukło...
Plan działania jest następujący: jutro zaczynamy 8-tygodniową kurację sterydową (prąd o tym natężeniu/ napięciu/ sile rażenia powoduje stan zapalny, a stan zapalny powoduje wyładowania, koło się zamyka... steryd ma ugasić powstały i szalejący pożar w Blanki główce, tyle zrozumiałam z tłumaczeń doktorki), wycofujemy stopniowo vetirę, nitrazepam zamieniamy na clonazepam. I czekamy co będzie się działo...
Mama Blanki jest przerażona. Wierzących prosi o modlitwę, niewierzących o czary a sama wraz ze świeżo zmartwychwstałą nadzieją i plikiem recept frunie do apteki.
A.
Grafika pochodzi ze strony: www.medscape.com
To ja potrzymam mocno kciuki! Niech zadziała!!!
OdpowiedzUsuńJestem... myślę...
OdpowiedzUsuńMy też mieliśmy sterydy podczas "trzęsienia ziemi"...I wtedy pomogły (chociaż pozostałe 5 leków nie...) Więc trzymam wszystkie 4 moje kciuki + 4 Ewci żeby pomogło Blani... <3
OdpowiedzUsuń