poniedziałek, 27 marca 2017

Nie-moc i bez-rad

Nie udadzą mi się autoironiczne żarty na początek, bo zgodnie z ostatnimi trendami - nie udaje mi się nic. Wysiadam. Odpadam. Zębami rysuję nasz drogi parkiet z paneli z lerła. 
Zaczynam źle widzieć... Nie widzę jak się śmieją, tylko jak wyją godzinami albo jak kładą się na glebę jakby niekupienie bułki pszennej było nieodwołalnym końcem świata. Nie widzę jak się cieszą, za to jak plują mi żarciem w twarz widzę jak sokół wyraźnie. 
Nie mam siły nosić mojego słodkiego ciężaru o masie 25 kg żywca o bezwładności absolutnej, nawet jak za takim wyczynem kryje się spacer utkany wiosennymi skowronkami i najcudniejszym zaplutym uśmiechem świata.
Nie wyrabiam się w dobie, mając przecież tylko dwójkę dzieci i siedząc tylko z nimi w domu. Lub poza domem.
Nie mam kiedy odpisać tym, którym bardzo bym chciała odpisać, czy nawet oddzwonić, bo są dni kiedy nawet nie mam jak usiąść i skontaktować się z sobą samą. Kiedyś myślałam, że jestem gigantem perfekcyjnego organizowania sobie i dzieciom czasu tak, żeby skapło mi go choć troszkę - na kawusię, sam na sam z allegro czy jakąś inną opływającą w egoizm czynność. A teraz? Nie ma. Nie da się. W wolnym czasie mogę ewentualnie zjeść po szesnastej zaległe śniadanie. I to po dziecku, takie nadgryzione kanapeczki z podsuszanymi brzegami na przykład. Albo iść zrobić siku. Ew. poczytać bajki, pomasować garba, oklepać, wyszykować do piaskownicy etc. Do usług.  
Przepadłam. Bardziej mnie wścieka, że przelazła po świeżo umytej podłodze, niż cieszy to, że przybyła (w ten irytujący sposób), by się do mnie przytulić. Coraz trudniej mi widzieć plusy dodatnie, widzę za to te ujemne... Czuję, że codzienność mnie w jakiś przebiegły sposób pokonała.
Nie wiem, mam nadzieję, że energia słoneczna nadchodzącej (żeby nie powiedzieć - ociągającej się) wiosny przeciągnie mnie na jasną stronę mocy, bo jak nie to będzie ze mną krucho...


                                                                                          A.
Grafika: www.memy.com 

3 komentarze:

  1. Nadeszła (fakt, że z ociąganiem), ale chyba już jest!! zauważyłam przez okno, bo Młodsze drugi tydzień chore, więc mało bywam, obłęd czai się za ścianą... życzę naładowania akumulatorów słońcem :)!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie ciekawe co będzie gdy sobie przestaniemy tak "wspaniale dawać rade"? :-(
    Moja rada unikać czasem myślenia oceny. Slizgac się po powierzchni

    OdpowiedzUsuń
  3. Ślizgam się... Byleby nie dać się pociągnąć na samo dno. :(

    Nikogo nie oceniam tak surowo jak siebie...

    OdpowiedzUsuń