piątek, 18 lutego 2022

Padłaś? Powstań.

 Pytanie jest - czego życzą sobie nawzajem matki dzieci
niepełnosprawnych? Wbrew pozorom nieczęsto tego, żeby zakonnice przyjęły im dziecko do jakiegoś miłego przytułku. Najczęściej życzą sobie dwóch rzeczy (z  mojego doświadczenia): 1. SIŁY, 2. CIERPLIWOŚCI. I największy paradoks jest w tym, że o wiele łatwiej zorganizować chyba miejsce u zakonnic, niż to czego same sobie życzymy. Czemu? Bo tego nie ma, nie będzie i nie było i nie ma z czego być. Z pustego się nie naleje. A jednak trzeba. Over and over again...
Brak, niedobór, deficyt; nazwij to jak chcesz. Siłę i cierpliwość to się ma chwilę na początku, bo się jedzie na ogromnej złości i rozczarowaniu chorobą dziecka. Wkurw daje niezłe turbodopalanie, i do życia, i do rehabilitacji i do walki. Tylko co z tego, skoro to jedno z tych uczuć, które wybucha i się wypala. I wtedy na czym jechać? No na minusie, na oparach i na wyimaginowanej mocy, którą sprawczym myśleniem sprowadza się w swoje umęczone kończyny i wyzuty z uczuć mózg. 

wtorek, 8 lutego 2022

"Wyżej Retta nie podskoczysz", cz. 10 - jestem sobie przedszkolaczek.

Marudzę, płaczę i na bębenku nie gram sam - nie ma cudów,
przedszkole specjalne jest od zadań specjalnych i opieki nad dziećmi specjalnej troski. Jedno dla mnie jest pewne - słabo rokuje jak się za wszelką cenę próbuje je podciągnąć pod zdrowe standardy, zachowania i sposoby pracy. Wiem, że z B. łatwo wtedy nie było, pierwsze lata retta są zazwyczaj bardzo głośne i trudne do zrozumienia, nie tylko dla opiekunów ale dla dziecka i rodziców przede wszystkim.  Dlatego fajnie by było jakby wtedy dostali jak najwięcej wsparcia, zrozumienia i ciepła. Byli ludzie, którzy nam to wtedy dali, byli też tacy, których nie chce mi się wspominać. Jak to w życiu.

piątek, 4 lutego 2022

Strach w 3D

Dawno temu, za czasów prenumerat w kioskach RUCHu i pasji dziecięcych realizujących się poza telefonem miałam pewne magiczne okulary. Zrobione były z kartonu i w kształcie dinozaura, z jednym okiem zielonym a drugim czerwonym a do nich cały plik czasopism ze specjalnie rozjechanymi obrazkami w czerwieni i zieleni, które zyskiwały trójwymiarową głębię gdy się na nie patrzyło przez owe okulary. A, że mam solidny astygmatyzm od przedszkola, to obraz rozjeżdżał mi się zarówno przez dinozaura jak i bez niego. Jednak niezachwiana wiara w to, że tylko przez dinozaurze okulary można ujrzeć cuda dinozaurzego świata, była silniejsza niż wada wzroku  czy przesłanki zwykłej percepcji. Przez dinozaura się patrzy i kropka, bo tak widać to co ma być widać; wszystko jest wyraźniejsze, dinozaury mają większe zębiska a palmy bardziej zielone liście. Minęło kilka lat, dino-okulary zaginęły w nurcie życia a ja złapałam się na tym, że nadal czasami patrzę na świat przez pryzmat zniekształcających soczewek a filtr ten nazywa się nie inaczej jak LĘK.