.jpg)
Doktorka neurolożka tłukła mi ostatnio, że dziecko, zanim zejdzie na ten świat, wybiera sobie najlepszych dla siebie rodziców. Jak dla mnie to taka teoryjka ułatwiająca poszarpanej przez rzeczywistość psychice zaakceptowanie tego wszystkiego, ale może coś w tym jest... W sumie jakby anielica Blanka wybrała sobie na mamę jakąś Katarzynę W., to z kocyka wysmyknęłaby się szybciej niż by ją Rett zdążył zaatakować. Mimo, że regularnie chodzi mi taki plan po głowie, to do okna życia jeszcze Małej nie wcisnęłam. Teraz i tak już chyba po śliwkach, bo jej półmetrowe nogi by się chyba w to okno nijak nie dały wcisnąć. Pod kościołem też nie zostawiłam, bo ostatnio stałam się antyklerykałem-ekstremistą i proboszczowi nie oddałabym nawet zużytej pieluchy Blanki. O kiszeniu w beczce na kapustę też nie ma mowy, zbyt długotrwały proces. Jedynie dom dziecka albo poprawczak zostaje...
Pomimo, że Lady i jej Rett nie zapytali mnie o zdanie, czy biorę taką bandę z całym inwentarzem na swoje barki, to jednak wyzwanie podjęłam. Nie oceniałam zysków i strat, tylko zdecydowałam, że mimo wszystko stworzę tej dwójce najpiękniejszy świat jaki tylko umiem. Dla Blanki - kolorowy, pełen wrażeń i zwykłej miłości. A dla Retta - klatkę z wygodami, tak by trzymał się możliwe jak najdalej Małej.
Owszem, często brakuje cierpliwości, ale mamy zdrowych dzieci też nie mają jej zwykle w nadmiarze. Dopada bezsilność, bo bywają dni, że szanowny zespół zajechałby do podłogi nawet Pudziana i wyprowadził z równowagi świętego.
Może moje krytyczne podejście do siebie samej wynika z tego, że o wszystkich moich rozterkach, wątpliwościach i negatywnych emocjach mówię głośno... Wiem, że niektóre z nich tną jak nóż i sieją święte oburzenie wśród tych, którzy kreują się na bohaterów życia...
Tak czy inaczej, jestem najlepszą mamą jaką umiem być w tych pogiętych okolicznościach (no nie wierzę, że sama to napisałam). Mimo, że Mała usłyszała parę razy, że ją gdzieś oddam, to nigdy bym tego nie zrobiła (chyba :p). Mimo, że czasami po prostu mi to bycie super-mamą nie wychodzi, to codziennie podnoszę rękawice od nowa... Bywa cholernie ciężko ale kocham tą moją rogatą Anielicę nad życie. I dla niej chcę (skoro już tak wybrała) być NAJLEPSZĄ MAMĄ NA ŚWIECIE! :)
Agata
P.S. Rude, Piotr D. ... czego ja dla Was nie zrobię :) Ale może właśnie przyszedł dzień, że mogę spojrzeć na siebie łagodniejszym okiem...
Grafiki pochodzą ze stron: www.glaminglamor.wordpress.com i www.learning-mind.com
naprawdę podziwiam odwage, sile mimo wszystko...i niewyobrazalne poklady milosci, ktore bija z twoich tekstow.
OdpowiedzUsuńNie wiem, czy zasłużyłam na tyle pochwał... :)
OdpowiedzUsuńWyjątkowe Dzieci mają Wyjątkowe Mamy...
OdpowiedzUsuń