poniedziałek, 10 czerwca 2013

Poza kontrolą

Nie wiem, czy jest to cecha osobnicza, ale zawsze lubiłam mieć kontrolę nad swoim życiem. Czasem to nawet przesadnie, ale już tak mam, że lubię sobie zorganizować wszystko tak jak mi, a nie komuś, się podoba. Po mamie to mam :) I od małego miałam w głowie poczucie, że mogę wszystko, pod warunkiem, że mi się będzie chciało. I przez długi czas nawet tak było, że kreowałam swoje życie według własnego widzi-mi-się i z dziką satysfakcją stwierdzałam co rano, że jest tak jak chciałam. Pełna kontrola nad tym co się dzieje, do czego dążę, co zakładam, że osiągnę itd. Blanka też była jakimś "punktem" na mojej życiowej liście "rzeczy do zrobienia"... Dosyć paskudnie to teraz brzmi, ale tak było... I było bardzo fajnie, bo ład i porządek oraz ciąg przyczynowo-skutkowy zachowany, tak jak lubię...
I się skończyło... Nagle okazało się, że Bozia umiera tam na górze ze śmiechu widząc te nieudolne próby podporządkowania życia pod moje umiłowanie do porządku i kontroli. Przyszedł ciulo-Rett a wraz z nim chaos, dezorganizacja i ogólna rozpierducha. Pojęcia "stabilizacja", "porządek" i "kontrola" musiały zniknąć na rzecz totalnego życiowego freestylu... Z poczuciem bycia milimetry od stracenia mojego jedynego dziecka działałam jak nie ja: wszystko byle by tylko ją ratować. Wtedy, ale i teraz, to uczucie, że nie ja ustalam warunki na jakich płynie nasze życie, jest dla mnie naprawdę okropne... 
Pilnuję terminów, lekarzy, cudownych leków, rehabilitacji i innych czynników, które dają mi poczucie mocy sprawczej, jednak są dni, kiedy bardzo brutalnie Recisko pokazuje mi, że to tylko poczucie... Bo przychodzą godziny niekontrolowanego wrzasku i żałosnego płaczu albo ataki epi (tak jak przez ostatni weekend) i wtedy mogę tylko usiąść na dupsku nad tym moim dzieckiem i patrzeć... czekać. Bo jest taka granica, po przekroczeniu, której nie mogę już nic. Ani powstrzymać tego parszywca, ani pomóc Blance. Właśnie te momenty przerastają mnie totalnie, bo czuję, że wszystko wymyka mi się z rąk... A pojawia się najohydniejsze uczucie świata - bezradność.

                                                                                                Agata

Grafika pochodzi ze strony: janrichardmatanguihan.blogspot.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz