Dziś w necie znalazłam prawdziwą perełkę. RettMama pisze o instynkcie macierzyńskim i tym jak tenże rozbija się w drobny mak o ścianę zwaną rettem... Oryginał tutaj: http://livingwithrettsyndrome.blogspot.com/2013/09/instinctivelyi-have-no-clue.html. Naprawdę mądry i ciekawy tekst.
Przeczytałam i zrozumiałam, że to tekst o mnie... Od dawnych lat miałam pewność, że drzemie we mnie intuicja i wszelkie możliwe instynkty działają w mym mózgu (czy gdzieś tam) bardzo sprawnie. Jednym słowem; miałam nosa. I ten szczególny rodzaj instynktu, czyli macierzyński... Wydaje się, że działa u większości matek i rozwiązuje całą masę tych problemów, których dr Google rozwiązać nie może. Przed regresem szło mi całkiem sprawnie. Pomimo pełni sceptycyzmu jak to możliwe mieć dziecko (a nie męża) przy piersi, jakoś udało się Małą karmić. Wsłuchując się w wewnętrzny głos, nawet sepleniący, jakoś większości blankowych bolączek także udawało mi się skutecznie zapobiec. Kilka razy, dzięki pomocy natury, ochroniłam ją przed upadkiem, spotkaniem z kaloryferem itd.
I wtedy przyszedł rett... Wielki zły rett. Nagle wszystko się skończyło. Instynkt był ten sam, jednak żadne z jego sugestii nijak się miały do rzeczywistości. Coś co wydawało się absolutnie trafionym rozwiązaniem w przypadku milionów dzieci na świecie, u nas okazywało się strzałem jak kulą w płot. Czasem, efekt był naprawdę opłakany. Opłakani, a w zasadzie zapłakani byliśmy też i my. Nie było, że Blana płacze - utulić. Blanę boli brzuch - pomasować. Blana chodzi z niepokoju po ścianach - dać herbatkę z melisy.
Po jakimś czasie, gdy intuicja macierzyńska i ojcowska działa tak cudnie doradczo jak głód przy zakupach na diecie, traci się wiarę... Wiarę w siebie, własną moc sprawczą jako rodzica, a stopniowo zaczyna widzieć tylko nieudolność wychowawczą i "nienadawanie" się do czegokolwiek. Całe tabuny doradców robią też dodatkową robotę. Przychodzą dni chaosu, płaczu, wrzasku, niepokoju i chodzenia po ścianach i naprawdę nie wie się co zrobić. Instynkt zawodzi, zawodzi racjonalne myślenie i intuicja...
Nieraz, przez utraconą wiarę w instynkty, podjęłam decyzje złe dla Blanki. Wszystko mówiło mi, że jej organizm nie zniesie kolejnego szczepienia 10w1, lekarze mówili, że trzeba, ja podpisywałam zgodę... Masa leków na poprawę chodzenia, mówienia, rozwoju wywoływała skutek odwrotny. Przykłady można by mnożyć i mnożyć.
Morał z tego taki, że instynkt instynktem a rett swoje. Nieprzewidywalna to bestia, w dodatku złośliwa i okrutna. Ale co zrobić, prezentów się nie oddaje. Tych od losu też.
Agata
Grafika pochodzi ze strony: www.flickr.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz