Wydawało mi się, że łysy tylko subtelnie może wpłynąć na rzeczywistość przy czym ostatnie 4 dni dały twardy dowód, że może zrobić ze spokojnego rett-życia miazgę. Była jakaś super-pełnia i było równie super-przeje... przemiło. Czas kompletnie wycięty z życiorysu. Jak jest jazda to się nie je, nie pije, włącza tryb awaryjny, wisi nad B. i czeka na kolejny kop od retta. Niektóre rett-mamy określają ten stan całkiem trafnie maratonem.
W sumie to nie jest życie. Jakieś tam podstawowe funkcje fizjologiczne są co prawda zachowane, ale wtedy nic nie ma prawa się liczyć poza B. Trzeba kontrolować każdy Jej oddech i bezdech, ze spiętą dupą czekać na kolejny napad i tak w koło. W nocy - to samo. I w ten radosny sposób przetrwałyśmy ostatnie dni z super-łysym. Lekko poza światem, pęk nowych siwych kudłów na mojej skroni, a B. pokiereszowana jak po wojnie ale silniejsza o kolejne małe zwycięstwo.
Co było robić? Uznałam, że należy zmienić krajobraz i odpocząć. W upał. We wrocławskim ZOO. Było czadowo, przysięgam. Zakochałam się w pewnej foce, jak rozwalę bank w lotto to ją odkupię i wrobię w dożywotnią fokoterapię w basenie za domem :)
A.
Grafika pochodzi ze strony: tranek.blog.interia.pl
W TYM basenie za domem?? Myślałam, że tym przed, ewentualnie tym na dachu. Ale za domem...? Ty to jednak szalona jesteś ;D
OdpowiedzUsuńNie ZA kamienica ani PRZED tylko w basenie za nowym domem 3-pietrowym z ogrodem i bajeramy!!! Tym co se go bd miec jak juz zgarne kumulacje, kapiszi??? :D
OdpowiedzUsuńCzego Ci z całego serca życzę - wygranej, domu i foki;) i lekarstwa na dziada przy okazji:)))!!!
OdpowiedzUsuńJakie tu podobieństwo Was widać!! (znaczy nie Ciebie i foki, ino B)
OdpowiedzUsuńCoś mi ta foka przypomina :D wyślę Ci link :D
OdpowiedzUsuń