
Wszystko przez poprawność polityczną, żeby nie urazić, bo równość, bo prawa człowieka itd. Jedna z moich cioć tak bardzo bojąc się urazić uczucia nasze i B. mówi o niej "dziecko sprawne inaczej". Miło mi w sumie bo wiem, że to z miłości, jednak... Jakby spojrzeć na sprawę technicznie - Blanka nie jest niepełnosprawna (bo to by zakładało jakiś, choćby minimalny poziom sprawności), Blanka jest niesprawna totalnie. Nic nie robi sama, co więcej - nie ma driva do walki o sprawność, który prezentują niektóre dzieciaki z tzw. dysfunkcjami (ble). Np głowa leci a ten walczy z grawitacją aż pot po nosie cieknie, widelec setki razy wypada z małej krzywej rączki ale dzieciak próbuje dalej. Przesuniesz mu/jej nogę i zrobi pół albo chociaż ćwierć krzywego kroku. Ciśniesz, rehabilitujesz, razem zaliczacie orkę i są efekty - po kilku latach dziecko coś tam zrobi, otwiera się szampana i płacze z radości. Z Blanką tak nie ma. Nawet fizjologiczne czynności włącznie z tymi najbardziej zapachowymi wymagają asysty. Jedyne co B. może zrobić sama (i to też coraz rzadziej niestety) to zmienienie pozycji z leżenia na plechach do siadu, za pomocą tzw kołyski. Wtedy kiedy próbuję Ją kłaść to siada Jej się oczywiście najlepiej przy okazji kopiąc mnie po twarzy. Wszystko, totalnie wszystko robi się za Nią, włącznie z przypominaniem o oddychaniu.
No... Czasem jeszcze potrafi mnie piorun strzelić jak widzę dziecko na wózku, które grzebie w zeszytach a matka płacze przed kamerą, że w szkole tak źle go traktują albo jak to wszyscy mało się nie pokichają żeby móc w ogóle żyć z tą niepełnosprawnością... Boli mnie to jeszcze gdzieś w środku, chociaż wiem, że to dla nich prawdziwy dramat. A taka moja klepiąca Lala? Lala nic nie musi, Lala kwitnie, pachnie i jest. Tak zupełnie, totalnie i w absolutnej pełnosprawności tego słowa - JEST.
A.
Grafika pochodzi ze strony: www.pinterest.com
Taaa, prawdą jest, że przy B. pełnej niesprawności (świetna nazwa :)) większość niepełnosprawności jest zwyczajnie... śmieszna, mnie denerwują szczególnie niepełnosprawności fizyczne polegające na drobnym defekcie, z którym w zasadzie można doprawdy wszystko. Oczywiście, dla rodziców dziecka z 1 ręką np. to jest wielka niesprawiedliwość i nieszczęście, ale w dzisiejszych czasach choćby dobra proteza może sprawę załatwić na zawsze...
OdpowiedzUsuńA jak tam dieta bezsterydowa???
Kocham♡♡♡aWas Lalki:)
OdpowiedzUsuńKocham♡♡♡aWas Lalki:)
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się nad tym. Może to chodzi o samodzielność a raczej jej brak? bo to dziecko bez przysłowiowej reki czy z jakąś inną wadą która rzeczywiście w porównaniu do retta nie wygra w licytacji kto ma gorzej i tak ma minimalne szanse na normlane życie, dzieciaki w klasie będą dokuczać, pracy nie dostanie, Pani z zus przy rencie wytłumaczy że może ręka odrośnie i po prostu nędza. a ci rodzice żyją w stresie, nakręcają się, że może jak delfiny na krymie to coś tam a może terapeuta z filipin to coś tam.
OdpowiedzUsuńtj nerwica i stres.
Fizjoterapeutka panny mówi że my rodzice powinnismy mieć stałą pomoc psychologiczną ( już o innej ne wspominając ;-);-( bo chore dziecko czy trochę sprawne czy niesprawne czy takie co po prostu jest jest źródłem (oprócz radości, ale post nie tym) strachu i stresu który się nakręca, i poczucia braku sprawczości i bezsilności a czasem finansowej biedy a wtedy już do płakania choćby i przed Panią z TV blisko.....
To nie licytacja kro ma gorzej, naprawde. Napisalam, ze rozumiem, kazdego dramat jest jego dramatem. Sa na swiecie matki z dziecmi jedna noga po tamtej stronie, ktore by przeczytaly moje biadolenia i pomyslaly "co za idiotka".
OdpowiedzUsuńJa nie mam pojecia o problemach rodzin dzieci bez przyslowiowej reki. O tym jak mniejsza czy wieksza npspr siada cieniem na cale zycie. Nie wiem jak to jest.
Post jest o niepelnosprawnosci a niesprawnosci. Nie ze mam gorzej. Mam inaczej, kompletnie inaczej. Co nie zmienia faktu ze mnie trafia na robienie z siebie ofiary przed publika :p ja bym zapewne bohatersko sie usmiechala, omawiala zalety mojej Panny i jak wiele dobrego wniosla w moje zycie a to zle wyryczalabym z flaszka wina wieczorem w poduszke. No tak juz mam :)) jak ten wpis Cie urazil to przepraszam, nie celowo :* buziole dla Waszej Panny i walczcie! Do upadlego :)
A.
Ojej ja nic a nic nie byłam urażona, takie luźne dywagacje napisałam w związku z fragmentem postu;-)
Usuńpo prostu zastanawiam się często gdy patrze na rodziców dzieci z niepełnosprawnością jak różnie reagują.
jak zmienia się ich życie i jak przeróżnie adoptują się do sytuacji.
Ja np całe życie kiedyś nie pozwalałam sobie nawet herbaty zrobić a teraz jak chce cokolwiek załatwić muszę prosić o pomoc przy wyjściu z domu(oprócz panny dwa maluchy) i tj tak trudne psychicznie dla mnie, że mnie wszyscy postrzegają jako - taka biedna, ma dziecko z rettem, w domu siedzi i inne gotowe już kalki.
sama już czasem się gubię która rola w danym momencie czy siłaczka czy ofiara.
co do omawiania zalet , sama kiedyś dyrektor z ośrodka naszego tłumaczyłam jaka jestem szczęśliwa, jak wszystko jest wspaniale, także znam to, znam;-)
Tylko kobieta jest akurat ogarnięta i mi powiedziała z Panią już jest bardzo źle;-)))