2008 rok. Wczesną wiosną okazało się, że mdli mnie coś za długo jak na ostatnio zjedzoną sałatkę śledziową. Że serce bije mi gdzieś dalej, jakby w okolicach brzucha. Że tam jesteś Ty. Wiedzieliśmy od początku, że będziesz doskonała i, że bycie Twoimi starymi to naprawdę nie byle co. Przewidywany czas Twojego zmaterializowania się bo tej brutalniejszej stronie brzucha szacowany był na Mikołajki, ale, że w naszej rodzinie nie zna się słowa "cierpliwość", to 21 listopada, o godzinie 13.00 wydarłaś się "AAAA!" co odczytałam jako "Oto jestem, matko moja, od dziś będziesz mi służyć". Tak też się stało.
 |
1 miesiąc |
Pogłupieliśmy na Twoim punkcie do zera, ja, ojciec A., Babcia, pies, wszyscy. Wracając na miękkich nogach ze szpitala z Tobą w nosidle miałam wrażenie, że całe osiedle kuka na nas zza zasłon i z zapartym tchem szepcze: "Już jest".
 |
6 miesięcy |
Z dnia na dzień było coraz więcej Ciebie. Mniej spania, więcej Blanki. Więcej uśmiechów, gaworzenia, cudowania. W czasie gdy miałaś kilka miesięcy, pół roku - byłaś jednym wielkim i najsłodszym na świecie cukierasem. Wszystko było tak jak sobie wymarzyliśmy.
[Tutaj nastąpi chwilowa przerwa techniczna, bo nadszedł wielki zły rett, zrobił niemałą masakrę, ale dziś nie o tym ta historia. Bo to historia o Blance i z happy endem :)]
Na roczku było wszystko co trzeba - sernik z najkrzywszym na świecie napisem "1 rok Blanki" (dzięki Mamo, wiem, że się starałaś ;), kwiaty, ukochana prababcia i balony. Byłaś taka wesoła, taka dumna z tego, że nosisz spódnicę prima baleriny i że śpiewają Ci sto lat i inne pieśni patriotyczne.
 |
Roczek |
Czas leciał a Ty rosłaś, miałaś już dwa lata. Przeciwstawiałaś się swojej chorobie bardzo dzielnie. Nęcona kawałkami chleba i pokrojonym kabanosem układanym wkoło stołu nauczyłaś się nawet chodzić. Od tego momentu wszystko śpiewało Ci tylko "nas nie dogoniat" a Ty biegłaś, biegłaś, biegłaś... Od lodówki do telewizora i z powrotem, i znowu, i znowu.
 |
Prawie 2 latka |
Blanka dwulatka był niesamowicie kokietującą małą osóbką, która mimo potoków śliny wypuszczanych po brodzie wywoływała u każdego sąsiada uśmiech a Twój radosny rechot słychać było na każdym placu zabaw. Na którym była huśtawka, ma się rozumieć.
Minęły Twoje trzecie urodziny i wyruszyłaś na podbój Szkoły Specjalnej. Tam nie było zaskoczenia; kobiety nauki Cię pokochały. Pani Agnieszka, Dorota, terapeuci i inni uśmiechali się zawsze jak przychodziła mała B. Mimo, że bywały dni płaczu, bólu i rozpaczy to jednak zawsze jedno było pewne - jak uśmiechnęła się B., uśmiechali się wszyscy.
 |
Trzy lata |
Czwarty rok Twojego życia był dla mnie całkiem odkrywczy, bo okazało się, że wrzask 4-latki może przyczyniać się do myśli samobójczych. U matki i u połowy bloku, podczas gdy druga połowa dzwoniła już na policję (Co oni z tym aniołeczkiem robio, że się drze jakby jom ćwiartowali???). Huśtawka emocji - od dramatu po euforie trwała cały ten rok, robiąc mi z psychiki deser o smaku kupy polany czekoladą i powodując, że wszystko co przyszło potem wydało mi się całkiem łatwe do zniesienia. Pamiętam dzień Twoich czwartych urodzin, narysowałam Ci piegi i zrobiłam kity a'la Pipi a potem podałam do dmuchania tort. Zapłonęła nam grzywka. Wiadomo było, że ten rok nie zakończy się słodko-pierdzącą nudą.
 |
Cztery lata |
|
|
Jako pięciolatka byłaś już poważnym przedszkolakiem kochającym piosenki i rozwalającym średnio co drugi dzień zajęcia przyjazdem karetki do napadu, lub mniej spektakularnie - zakrztuszeniem czy jakąś inną akcją. Ten rok przyniósł też wielkie odkrycie - za niedługi czas miałaś pełnić honorową funkcję starszej siostry. Sielanka trwała dopóki Mniejsza nie zaczęła się Tobą ("z" nie występuje tu całkowicie celowo) bawić. Bawiła się Tobą w kosi-kosi, w gryzienie po rękach i całowanie po nosie. Patrzyła tymi wielkimi granatowymi oczami jakby mówiła "To jest moja starsza siorka. Najlepsza na świecie Blanka". Wy obie z kolei patrzyłyście przez cały ten rok na to jak Wasza matka troi się i czworzy by: a) zapychać dwa wózki przez miasto, b) znosić i wnosić dwa dziecka do i z domu po schodach, c) błaga Boga by ta Mniejsza zaczęła w końcu chodzić, bo ma już 8 miesięcy i już by należało. Nie raz, nie dwa zalewałam Was obie litrami łez w tamtym czasie ale jakoś przetrwałyśmy ten pierwszy rok; Wy dwie i ja jedna. I to tylko dzięki pomocy Waszej Babci.
 |
Pięć lat |
Potem przyszły 6 urodziny, leczenie blizn na czole po zeszłorocznych upadkach i szyciach. Coraz bardziej kumata młodsza siorka i Ty, bardziej tu i teraz. To był trudny rok, zaczęły się napady i to w takiej formie, która zostawiła w nas wszystkich blizny, których maścią z cebuli wymazać się nie da. Ale przetrwaliśmy ten czas jakoś razem.
 |
Sześć lat |
Siódemeczka upłynęła nam pod znakiem szukania leku na epi. A więc i przygody szpitalne były, i wycieczki zagraniczne (do aptek). Dużo było też uśmiechu i słońca. Zresztą 7 to 7, zawsze dobrze wróży.
 |
Siedem lat |
I wywróżyło - 8 rok, rok przełomu. Pierwszy przełom miał miejsce w Twojej górnej szczęce (prawa jedynka) a drugi dotyczył leku, który oddał nam Ciebie. Substancji, która uratowała nam wszystkim życie, bo opanowała napady na tyle byś mogła znowu zacząć żyć, a nie tylko:
* mieć napad,
* wracać do siebie po napadzie,
* czekać na kolejny napad itd.
To był dobry rok, dający nadzieję i oddech. Wtedy też pożegnałaś się z przedszkolem i pasowana na uczennicę zaczęłaś zajęcia w grupie rewalidacyjnej a ja stałam się dumną mamą pannicy-uczennicy.
 |
Osiem lat |
Dziewiąty rok Twojego życia od początku zwiastował ekstremalne uczucia. Zaczęło się od psychodelicznych urodzin, kiedy to ojciec Twój rodzony podał Ci na obiad wieczorną dawkę leków i do końca imprezy już ganiałaś różowe kangury po tęczowych łąkach a my zagryzaliśmy tort popijając melisą i łapiąc do miski pawie. Potem było tylko ciekawiej; budowa i wszystko z tym związane już samo w sobie jest psychozą.
 |
Dziewięć lat |
No i DZIŚ. Twoje 10 URODZINY. Dziesięć lat od kiedy wywróciłaś nasz świat do góry nogami. Dyszka od kiedy wszystko zaczęło odnosić się do Ciebie.
 |
Tak, sami ;) Mascarpone, bita śmietana i gruszki w karmelu, biszkopt biały i kakaowy i tyle słodyczy ile Blanka sobie życzy :) |
Blanko, Córko moja pierworodna!
Życzę Ci zdrowia (bez cienia kpin i żartów); życzę by Twój organizm dalej miał siłę wygrywać. By Twój duch nadal i wciąż był tak waleczny i niezłomny. Żeby Twój uśmiech rozświetlał każdy nasz słabszy dzień. Kochamy Cię nad życie i chcemy patrzeć jak wyrastasz na wspaniałą kobietę. Sto lat Dziewczynko, sto! <3
mama
Wszystkiego najlepszego Młoda, dalej jak najdłużej wygrywaj z tym skur...czybykiem :*
OdpowiedzUsuńUśmiechu na każdy dzień Blanko����
OdpowiedzUsuńSto lat dla Blanutki, niech ten uśmiech nie znika z Twojej buźki!! I dla Rodziców - również wszystkiego najlepszego, za wytrwałość i miłość i czułość które są wzorem!! <3 Pozdrawiam, Ania B. z Krakowa <3
OdpowiedzUsuńPiękny wpis, bardzo wzruszający, no i te zdjęcia!! Zdrowia i pomyślności Blanko!!
OdpowiedzUsuńAż mi oko zmokło... STO LAT BLANA! Nana na na! Moja droga przyjaciółko! ❤❤❤
OdpowiedzUsuńZnalazłam Pani blog przypadkiem, przeczytałam od deski do deski, błagam, niech Pani nie przestaje pisać! Myślę, że jeszcze kiedyś o Pani usłyszymy i to niekoniecznie w kontekście choroby dziecka...mam nadzieję, że wypłynie Pani kunszt pisarski, że pozna go więcej ludzi...proszę pisać i pisać... Życzę wielu szczęśliwych chwil córce, Pani i całej rodzinie!
OdpowiedzUsuńAleż pięknie to Mamcia opisałaś, LOVE IT! Wyjątkowe urodzinki, cieszę się, że takie szczęśliwe! """ I jeszcze raz jeszcze raaaaaz niech żyje żyje nam! <3 <3 <3
OdpowiedzUsuńWszystkiego Najlepszego dla Blani. Duuuuużo uśmiechu i samych dobrych chwil.
OdpowiedzUsuń