piątek, 27 czerwca 2014

Mała terrorystka

Dyktatura dalej widać w modzie... I jakim przesprytnym stworzeniem trzeba być, żeby łącząc w sobie wygląd anioła bezwzględnie wymagać tego co się chce, i to jeszcze bez mówienia i pokazywania. To naprawdę jest sztuka. Perswazji przymusowej.
B. ma swoje standardowe hasło "Aaaaammmm!!!" Początkowo żądanie było spełniane natychmiastową porcją paszy do buzi, ale Szefowa wciąż nie była zadowolona i nawoływała dalej to samo. Całkiem niedawno doszliśmy z A. do wniosku, że owe rozdarte "Aaaaammm!!!" znaczy mniej więcej tyle co "Zmień to". "TO"! O to, to a nie tamto! Tylko TO! Wiesz mamo/tato które!

niedziela, 22 czerwca 2014

Pić, pić, piiiić!!!

Nasze problemy ze spaniem (wieczne i mordercze), z chodzeniem, gryzieniem itd., są tak naprawdę niczym przy jazdach z piciem, bo one akurat mogą zagrażać zdrowiu i życiu... Pytałam lekarza, farmaceuty, nic nie doradzili, oprócz "No trzeba uczyć picia z kubka!" Blanka jest pod opieką logopedek od samego regresu, czyli prawie 4,5 roku, są lepsze i gorsze, ale dopiero ta najnowsza zaczęła brać na poważnie to co się dzieje w kwestii picia u mojego dziecka. Złą (jak się okazuje z perspektywy czasu) była decyzja o oduczeniu B. ssania z butelki. Bo przecież ona już taka duża, jak to z butli pić?! Więc się szybko oduczyło, Mała z tym akurat nigdy nie miała problemów, poszło ekspresowo. Niestety zabrakło alternatywy; nie pijemy z butli - nie pijemy wcale. 

wtorek, 17 czerwca 2014

(Bez)nadzieja

Słyszę to od zawsze, bo sumie co powiedzieć na typowo patową sytuację? Ano tylko, że trzeba wierzyć że będzie lepiej, bo wiara umiera ostatnia i cuda czyni oraz "wiara-nadzieja-miłość" ponad wszystko. Mi z tej trójcy została chyba już tylko (albo może aż) miłość, a pozostałe dwie wiecznie doprowadzają mnie tylko do frustracji...
Im dalej w czas, tym bardziej przyjmuję pewne sprawy, akceptuję ich nieodwracalność, biorę takimi jakie są odrzucając nierealne wizje jakie chciałabym by się w moim życiu ziściły. Z zewnątrz i dla znawców życia pewnie to wygląda tak, że położyłam na B. przysłowiową lagę, że już nie walczę i sobie odpuściłam.

niedziela, 15 czerwca 2014

Perypetie z Panem Kibelkiem

Temat delikatny toteż ograniczę się do pewnych ogólnych doświadczeń i mądrości i powstrzymam się od załączenia zdjęcia z modelką na tronie. Od początku wiedziałam, że kwestia pieluchowania przez całe życie będzie dla mnie trudnym tematem... Nie, że ja jakaś delikatna paniusia z tipsami czy co, bardziej tak emocjonalnie - ten fakt może rodzica boleć. Dlatego też, gdy stopniowo odpuszczałam sobie kolejne podpunkty z listy "Czego nauczę swoją Córkę", tego akurat byłam pewna, że walkoverem rettowi oddać po prostu nie można.

czwartek, 12 czerwca 2014

"Ona jest głupia/dziwna/nienormalna"

Dlaczego? Bo NAWET nie umie mówić. Bo TYLKO bije brawo. Bo się pluje i ma pieluchę jak mały dzidziuś. I jak tu dyskutować z tak twardymi dziecięcymi argumentami? Gorzej jak rodzice owego dziecka myślą tak samo. 
Dzieci to dzieci, wiadomo - strzał prosto w serce, myślenie w linii prostej i prosta acz brutalna argumentacja. Taka dziecięca natura, z tym niewiele chyba da się zrobić. Ale gdzie cały sztab nauczycieli życia, którzy powinni ekspresowo (i odpowiednio) zareagować?

poniedziałek, 9 czerwca 2014

Stópki, rączki...

Pewne małe puszyste stópki i udręczone rączki są obiektem mojej (chyba niegroźnej) obsesji. Uwieeeelbiam je wszystkie cztery :) I niby miliony dzieci mają owe kończyny, i niby tyle samo matek na świecie je ubóstwia, to jednak te należące do mojej B. są zupełnie i absolutnie wyjątkowe.
Bo kto zrozumie ile może przejść maleńka łapka, która musi (po prostu musi, bo inaczej się udusi) być "klepaną" cały dzień, za wyjątkiem epizodów spania? Codziennie, 7 razy w tygodniu, miesiąc za miesiącem i koniec w końcu - latami? 

środa, 4 czerwca 2014

(Perfekcyjna) very bad mother

Miało być słodko-pierdząco, wyszło jak zawsze. Rano na stole, okupiony godziną przy garach, deser "Bounty". Romans kokosa z kremem sojowym i czekoladą; miłość zmaterializowana w małej udekorowanej truskawką miseczce. Nie spodobało się, w brzuchu po 25 minutach nic, ale na ścianach, ciuchach i we włosach to już bardziej. Wzięłam na klatę (dosłownie również). Potem plan przewidywał gładką i stymulującą godzinę rehabilitacji, udało się może 30 minut przerwane wrzaskiem "Aaaaa!!! Mordują!". 

niedziela, 1 czerwca 2014

"Gdybym ja wiedział wtedy to co wiem teraz..."

Tak ostatnio podsumował A. jakąś kolejną z rozmów typu "Mogliśmy rozegrać to inaczej". No tak, mogliśmy... I pewnie w wielu sytuacjach nawet powinniśmy postąpić inaczej; bardziej rozsądnie, rozważyć wszystkie za i przeciw, przewidzieć skutki. O jednym tylko trzeba tu wspomnieć - wtedy nie wiedzieliśmy nawet co to jest rett.
W miarę upływu czasu dowiadywaliśmy się. Sami. Nigdy nie było przecież sytuacji, że idziemy do doktora tej czy innej specjalizacji i nagle słyszmy "W zespole retta jest tak i tak, mamy następujące wyjścia...".